X Runda Kryterium Toru Kielce „Superoes” 2017- DamianaTor i flegmatycy
Rozgrywana 21 października X Runda Kryterium Toru Kielce „Superoes” 2017 była finałem tegorocznych zmagań o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Przypomniała też o pewnym paradoksie.
Otóż, wielu kierowców sportowych jest ... flegmatykami. Można żartować, że główny dowód tej tezy na obiekcie w Miedzianej Górze to przyprawiające organizatorów o ból głowy powolne podstawianie się na start, ale warto znaleźć jej potwierdzenie również w świetnym podręczniku zatytułowanym „Sportowa Jazda Samochodem”. Rosyjscy autorzy Oleg A. Bogdanow i Ernest S. Cygankow piszą, że „sportowcy określani mianem flegmatyków to z reguły osoby małomówne, rozważne i ostrożne. Często są bardzo wytrzymałe, utrzymują stałą formę i jednolity styl jazdy w każdej sytuacji”.
Czyli flegmatyzm nie jest niczym złym, nawet w szybkościowym sporcie. Skłonność do spokojnej analizy, niezależnej od zewnętrznej presji można dostrzec choćby u Roberta Kubicy. Przejawia się ona także w jego stylu wypowiedzi. Na konferencjach z jedynym polskim kierowcą Formuły 1 słowa nie padają szybko, ale każde z nich jest przemyślane.
Flegmatyzm to też zdolność do kalkulacji, przy czym prawdziwie wielcy zawodnicy umieją utrzymać ją w ramach fair play. Przy sobotniej aurze na Torze Kielce było to szczególnie ważne. Rano padał deszcz, po którym śliska z natury nawierzchnia stała się prawdziwym wyzwaniem dla kierowców. Potem asfalt zaczął przesychać i, jak powiedział nam doświadczony Piotr Dadok, nawet o pięć minut późniejszy przejazd wiązał się z dużo lepszymi warunkami. Regulamin ramowy zobowiązuje do „stawienia się na start zgodnie z miejscem na liście startowej (pod groźbą 5 s kary czasowej)”. Nie oznacza to, że zawodnik musi wyruszyć bezpośrednio po osobie poprzedzającej go na liście. Zobowiązany jest do ustawienia się w kolejce, ale może ustąpić np. startującemu w tej samej klasie koledze, który właśnie skończył grzać opony.
Na tym większe uznanie zasługują dwaj arcyrywale z klasy III- pochodzący z Rzeszowszczyzny Adam Wojtunik w Hondzie Civic i reprezentant ekipy Honda Kielce Michał Banaś, jeżdżący modelem CRX. Stworzyli oni niezapomniane widowisko, wolne od niepotrzebnego kombinowania. Przed startem finałowego Superoesu obaj mieli po 100 punktów, a Adam prowadził z powodu lepszego miejsca w IX rundzie. W pierwszej próbie walczyli na mokrej nawierzchni. Dramaturgię zbudował poślizg Hondy Civic na wyjściu z zawrotki przy prostej startowej. Można było spodziewać się przewagi czasowej Michała, tymczasem szybszy, o 33 setne sekundy, okazał się jednak Adam. W klasyfikacji generalnej zajmowali odpowiednio drugie i trzecie miejsce, za świeżo koronowanym Mistrzem Polski w klasie Open N, Mikołajem „Miko” Marczykiem.
Odpowiedź kierowcy Hondy CRX była mocna. Czas w drugim przejeździe lepszy od wyniku Adama o 1,81 sekundy i dość pewne prowadzenie w klasie III. W trzeciej próbie obaj zawodnicy rozbijali szykanę, więc każdy z nich otrzymał dziesięciosekundową karę. Gdyby któryś próbował wyczekać przeciwnika, mógłby zyskać znaczną przewagę pokonując trasę bardziej zachowawczo. Na szczęście zwyciężyło fair play. Adam odrobił 68 setnych sekundy. Dodatkowe 17 setnych, które zyskał w czwartym przejeździe, wciąż nie wystarczyło. O wyniku klasyfikacji rocznej (!) zadecydowały 63 setne sekundy!
Piękno sportu motorowego polega także na tym, że jest równie atrakcyjny na dwóch poziomach. Można czerpać z niego przyjemność intelektualną, jak z szachów, analizując linię przejazdu, dobór opon i charakterystykę prowadzenia danego pojazdu. Można też odbierać go czysto zmysłowo, patrząc na efektowne wyjazdy z zakrętów, słuchając dźwięku silników i przyznając, że zapach benzyny jednak coś w sobie ma.
Tym, którzy lubią przeżywać imprezy rajdowe i wyścigowe właśnie w taki sposób, niezapomnianych wrażeń dostarczył Damian Łata. Jego Ford Fiesta wyróżniał się wyglądem i brzmieniem, a ostatecznie pomógł też pokonać Miko Marczyka i wygrać klasę VI oraz klasyfikację generalną o ok. 5 sekund. Po zakończonych zawodach Damian (za pozwoleniem organizatorów) „zawłaszczył” trasę na kilka przejazdów, w których przemieszał szybką jazdę z pokazami panowania nad autem w poślizgu. Po prostu DamianaTor.
Nie do dogonienia, dla rywali z klasy I, jest też Igor Jorż. Za plecami Igora i potrafiącego wykrzesać niewiarygodny potencjał z Daewoo Tico Przemysława Wołka rozegrało się „małe Maluch Trophy”. Wzięli w nim udział dwaj reprezentanci cyklu wyścigowego o tej nazwie, rozgrywanego głównie na Torze Poznań. Paweł Żeromiński zajął trzecie miejsce, a Mirosław Janduła był piąty.
W klasie II zwyciężył jadący Cinquecento Aleksander Muczko przed tryumfującym w całym cyklu Bartoszem Mostkiem w Peugeocie 106 oraz Piotrem Pakosińskim w Volkswagenie Lupo. Pierwsze miejsce w klasie IV zajął zaś Adrian Bęben, wyprzedzając Przemysława Kwietnia i Zenona Bigdę.
Wszyscy trzej zawodnicy zasiadają za sterami Hond Civic, ale ta prowadzona przez Adriana ma prowadzić się lekko jak Lotus, co znalazło odzwierciedlenie w przydomku „Evora”.
Wynik klasy V to wielki powrót ubiegłorocznego mistrza, Tomasza Zagórskiego, który przypomniał, że potrafi jeździć BMW E36 nie tylko efektownie, ale i efektywnie. Drugą lokatę zdobył Sebastian Kwiecień w BMW E36, a trzecie miejsce zajął Piotr Dadok w Volvo S40 nazwanym kiedyś „najtańszym sposobem na 200 koni mechanicznych’. Gotowość Piotra do stawiania czoła coraz lepiej przygotowanym konkurentom jest niezniszczalna- na miarę trwałości szwedzkich aut.
wyniki w generalce
wyniki w klasach
Andrzej Szczodrak
fot. autor